Pierwszy festiwal muzyczny w Jarocinie odbył się w czerwcu 1976 r. pod
nazwą Wielkopolskie Rytmy Młodych. „Początki WRM nie były łatwe,
ponieważ niedaleko, w Kaliszu, już wcześniej odbywał się Ogólnopolski
Festiwal Awangardy Beatowej. (...) Ale grupa pasjonatów związana z
Kabaretem Czerwony Parasol dopięła swego i Rytmy ruszyły.” (Lesiakowski
K., Perzyna P., Toborek T., 2004 , s.10) Wśród organizatorów i opiekunów
WRM znalazło się wiele urzędów i organizacji, jednak VII edycja
festiwalu zainaugurowała działalność najważniejszej z nich – Jarociński
Ośrodek Kultury. Przez całe lata festiwal zdobywał coraz większe uznanie
zarówno wśród muzyków, dziennikarzy jak i wśród fanów, aby pod koniec
dekady stać się przeglądem ogólnopolskim.
Konstruowanie
wspólnoty
W
1980 r. organizator i twórca jarocińskich festiwali, Walter Chełstowski,
zaprosił do wzięcia udziału w imprezie zespoły występujące wcześniej w
całym kraju w cyklu koncertów pod wspólną nazwą Muzyka Młodej
Generacji. Zachowanie nazwy MMG było dodatkowym zabezpieczeniem
dla festiwalu, kontrolowanego wówczas przez MO i SB. „(...) Jarocin stał
się wielkim forum młodzieżowej kontrkultury dającym możliwość swobodnej
wypowiedzi. Motywem przewodnim była opozycja wobec dorosłych, ich
zakłamania, schematyzmu, zgody na życie bez przyszłości.” (Lesiakowski K.,
Perzyna P., Toborek T., 2004 , s.7) Już w kolejnym roku pojawił się pomysł
ograniczenia imprezy, jednak nie został on zrealizowany, a festiwal, który
od 1983 r. przybrał nazwę Festiwalu Muzyków Rockowych, stał się
znany ze względu na swobodę sceniczną, nieograniczoną przez cenzurę. Nawet
bowiem, jeśli cenzorzy zakazywali wykonywania utworów lub zmieniali ich
tekst, wykonawcy pozostawali wierni swoim poglądom i oryginalnym tekstom i
odważnie prezentowali swój repertuar na scenie amfiteatru. Jednak ani
cenzorzy ani SB nie ingerowały zbytnio w przebieg koncertów uważając, że
FMR w Jarocinie jest „wentylem bezpieczeństwa” dla niezadowolonej
młodzieży. „Szczerość i prostota przekazu wykonawców, ich głośne
przeciwstawianie się zakłamaniu w życiu publicznym, a nawet otwarta
krytyka ustroju i stosunków społeczno-politycznych sprawiły, że FMR
stał się prawdziwą oazą wolności, nie tylko artystycznej. Kontestacja
jarocińskiej młodzieży sięgała dalej niż charakterystyczny dla pewnego
wieku bunt przeciwko światu dorosłych. Nawet jeśli sama impreza nie była
programowo antyustrojowa, to jej przesłanie tak dalece nie zgadzało się z
socjalistyczną rzeczywistością, że nieuchronnie wchodziło z nią w
konflikt.” (Lesiakowski K., Perzyna P., Toborek T., 2004, s.26)
Początkowo
nieprzychylnie nastawieni do festiwalu i zbuntowanej młodzieży mieszkańcy
miasta, szybko przekonali się, że mogą czuć się bezpiecznie w otoczeniu
agresywnie wyglądających młodych ludzi. Podczas kolejnych edycji FMR
coraz częściej wystawiali dla nich przed domami napoje i kanapki, a nawet
oferowali noclegi na czas trwania imprezy.
Od 1984 r. w Jarocinie
z inicjatywy o.Andrzeja Madeja podjęta została akcja ewangelizacyjna.
Okazało się wówczas, że festiwalowa młodzież kontestująca większość
instytucji i politykę kraju, traktuje Kościół z niezwykłą życzliwością i
szacunkiem oraz tłumnie uczestniczy w mszach świętych (zwłaszcza, że część
z nich odbywała się w ofierze zmarłym muzykom).
Koniec
legendy
W 1988 r. na festiwalu
pojawił się Jurek Owsiak, który z grupą VooVoo zorganizował happening pod
nazwą Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników i hasłem
„Uwolnić słonia!”. Jednak właśnie w tym roku impreza zaczęła zmieniać
swój charakter – zagrały grupy bluesowe i heavymetalowe, co rodziło
niezadowolenie i frustrację wśród punkowej części publiczności. Zarówno na
tej, jak i na kolejnych edycjach FMR zaczęły pojawiać się akty
agresji i nietolerancji. Był to początek końca festiwalu. Sytuacja stała
się jeszcze bardziej napięta na skutek przemian ustrojowych w Polsce po
wyborach 4 czerwca 1989 r. Gdy na scenę miał wyjść radziecki zespół
Inspektor, jarocińska publiczność nie dopuściła do rozpoczęcia koncertu
nie obawiając się już, że interwencja władz może zakończyć funkcjonowanie
imprezy.
W 1991 r. podczas bezpośredniej
transmisji telewizyjnej koncertu z Dużej Sceny publiczność tak stanowczo
wywoływała zespół Defekt Muzgó (jako argumentów używając również kamieni
wymierzonych w akurat prezentujących się wykonawców), że niechętni
udziałowi zespołu organizatorzy musieli ulec. Ostatnie lata festiwalowe to
kolejne burdy i zamieszki. „Podczas festiwalu w 1993 r. wybuchł jeszcze
jeden skandal: w czasie ulicznej awantury ochroniarze pobili fotoreportera
Gazety Wyborczej Krzysztofa Millera, który fotografował całe zajście.
Ostatni festiwal odbył się w 1994 r. Już w pierwszym dniu doszło do
zamieszek na ulicach miasta, co było gwoździem do trumny imprezy. Blisko
70 osób zostało rannych, w tym 40 policjantów. Wybite szyby i uszkodzone
budynki na długości 30 metrów. Zdemolowane 3 samochody policyjne i 3
cywilne, które służyły za barykady. Wyrwane płyty chodnikowe. Walki
uliczne trwały prawie 2,5 godziny. Do rozproszenia tłumu skierowano
oddziały prewencji w sile 271 policjantów, wyposażonych w pałki i amunicję
gumową. Oddano 6 strzałów, trzykrotnie użyto wyrzutni gazowej typu "Ramo".
Podczas zajść jeden z uczestników użył broni palnej. W opinii obserwatorów
zajścia sprowokowała policja.
Drugim były sprawy finansowe – do
Jarocina zamiast spodziewanych 15 tys. osób przyjechało 12 tys. i festiwal
okazał się deficytowy. Później trudno było więc znaleźć chętnych do
podejmowania ryzyka.” (Lesiakowski K., Perzyna P., Toborek T., 2004,
s.65) Uczestnik owych wydarzeń wspomina je tak: „Wyjeżdżaliśmy z poczuciem
krzywdy, by za rok, w 1994, doświadczyć kompletnego upadku i kryzysu
naszej wspólnoty, kiedy to na ulicy Św.Ducha doszło do największej bitwy
między naszymi a policją” (Dudziak M., 2003, s.144)
FMR w Jarocinie zapisał się trwale w historii nie tylko Polski, ale
też pozostałych krajów bloku tzw. demokracji ludowej. Stał się wyjątkowym
zjawiskiem, gdyż był jedynym miejscem, gdzie kontestująca młodzież mogła
manifestować swoje niezadowolenie z kraju, w którym żyje. Zaskakująca
swoboda w wyrażaniu buntu wynikała najprawdopodobniej z niesłusznego
zlekceważenia młodego pokolenia przez władzę. Wydaje się jednak, że nie do
końca. Ówczesna władza tylko pozornie dawała nieograniczone możliwości do
wyrażania niezadowolenia.